fot. http://kosciol.wiara.pl/doc/491343.Olaw ... o-swiatyniW latach osiemdziesiątych na Dolnym Śląsku (i jeszcze nieco póżniej) tłumy katolików udawały się do miejscowości Oława, w której podobno objawiała się Matka Boża. Ludzie twierdzili, że widzą tańczące słońce, dostępują uzdrowień, czują zapach kwiatów. Z czasem Kościół uznał te objawienia za nieprawdziwe, między innymi dlatego, że "wizjoner" Kazimierz Domański miał działać samowolnie względem lokalnych władz kościelnych. Domański nawiązał współpracę z innym "widzącym", Williamem Kammem z Australii, ale trwała ona dopóki ten drugi nie uznał, że będzie przyszłym papieżem. Wtedy najwyrażniej Domański przestraszył się i ogłosił, że Matka Boża przekazała mu, że wszystkie nowe objawienia Wiliiama Kamma są od tej pory nieprawdziwe. Sam William Kamm trafił póżniej do więzienia za czyny seksualne na nastolatce.
Wobec powyższego, czy takie zjawiska jak tańczące słońce (obecne też w innych miejscach słynących z objawień maryjnych, dla odmiany zatwierdzonych przez Kościół, jak w Fatimie w Portugalii, lub wobec których wciąż się nie wypowiedział, jak w Conyers w USA) nie powinny być w innych przypadkach uznawane za niewystarczający dowód "nadprzyrodzoności", skoro z upływem czasu okazują się dziełem ludzkiej autosugestii? Samych uzdrowień nie neguję, ale zdarzają się w różnych religiach i mogą być przeciez przejawem miłosierdzia jakiegoś ponadreligijnego Boga...
A co wy o tym myślicie?
Poniżej: owiany złą sławą William Kamm, skazany za molestowanie małolaty:
fot.
http://www.atheistrepublic.com/news/australian-cult-leader-pedophile-little-pebble-gets-parole